Wdzięczność

Czasem ciężko wstać z gleby. Szczególnie pokrytej lodem. A gdy już wstaniesz, pomyślisz może, że za dużo obrażeń było i warto byłoby następnym razem trzymać pion…

Znasz to?

Ja tak.

Zaczęłam szukać łapczywie. Tonący brzytwy się chwyta, mawiają. Naście lat temu też chciałam „poukładać sobie w głowie” 😊. Wiesz o czym mówię? Porobić przegródki. Oddzielić fakty od moich przekonań. Podliczyć punkty, gdzie mogę być sprawcza. Rozrysować. Ułożyć raz na zawsze. Uderzyć ręką w stół do moich myśli i powiedzieć im kto tu rządzi! O! Nie obyło się bez inwektyw, konkretnych bluzgów, które miały jeszcze podbić moją stanowczość i powagę oraz bezwzględność wobec nich. Myśli, rzecz jasna.

Smutek odchodził powoli. Dziś, trochę jak przez mgłę pamiętam to co z jednej strony może i fajnie byłoby zapomnieć, jednak nie do końca, bo pamiętać jest dobrze, by te porządki robić stale. Każda szanująca się pani domu i pan domu zresztą też na pewno wiedzą, że raz porządków zrobić nie wystarczy. Trzeba co jakiś czas. Przynajmniej u mnie. I zaczęłam przygodę i poszukiwania. Mądrzy mawiają, że najdłuższa droga to droga z głowy do serca. Zatem poszukiwanie, doświadczanie, znów poszukiwanie i doświadczanie…... I tak jest do dziś. Nie żeby codziennie i nadal łapczywie, ale z uważnością i przede wszystkim wdzięcznością. Przez ogromne W.

Co jest najważniejsze i jaka recepta działa na mnie? Nie ma jednej, zresztą to nadal czas niedokonany. Ale dziś mam ochotę podzielić się kilkoma zaledwie rzeczami, które wywarły na mnie wpływ, czy przepływ? Chyba jedno i drugie.

Oddech    

Jak ważny jest oddech, i że, of kors, oddychać nie umiałam – dowiedziałam się niemal na początku. Oddechu nauczyłam się na kursie Master Zhen Hua Yang, mistrza nauk Wschodu, związanego z klasztorem Shaolin. Wiele godzin oddychaliśmy przeponą/brzuchem. Powtarzane jak mantra słowa: wdech – pompujesz brzuch jak piłeczkę, wydech – wciągasz brzuch do kręgosłupa…, zapadły w pamięć ale nie tylko, bo również w codzienność, bez konieczności przypominania… Celem Master Yanga, jak mawia, jest: „I teach you HAHAHA. My goal is to see people smile”.

Ciało pamięta

Master Yang, przy okazji kursu wspomniał też o wytrząsaniu z siebie stresu, podobnie jak robią to zwierzęta…. Praktykowałam to zaledwie kilka razy aż do czasu kiedy około 2 lata temu natrafiłam na Instytut Analizy Bioenergetycznej. Nazwę nie do końca rozumiałam, więc od razu Wam nadmienię, że profil w mediach społecznościowych nosi nazwę Psychoterapia Przez Ciało, założona przez wspaniałą Panią Marzenę Barszcz, a opierająca się na naukach Aleksandra Lowena. Ciało pamięta….nasze emocje, przesadną grzeczność, niewykrzyczany ból, uśmiech pod przykrywką którego jest rozczarowanie lub strach…. Więc dobrze go z siebie zdjąć, z ramion, z głowy, z karku, rozluźnić miednicę, szczękę…. Tego się można nauczyć w IAB. I co najważniejsze – to działa, niektóre rzeczy od razu. Pani Marzena bardzo wiele rzeczy udostępnia za darmo, na YT, w mediach społecznościowych. Ja mam też jej książkę i uczestniczyłam z zajęciach, prowadzonych przez IAB.

Macie czasem takie odczucie, jakby ciało zastygało w bezruchu? Stres je paraliżuje i najlepiej zawinąć się w kocyk i nie ruszać….. ja tak mam i też mam konsekwencje tego… ramiona, barki jak kamień, bo…ciało pamięta. I chociaż głowa mówi – wyjdź, wybiegaj to, wychodź…. to ciężko czasem ruszyć świadomie gałkami ocznymi….  

Motywacje, inspiracje - dziś o pewnej książce

Jedna z pierwszych książek, po którą uwielbiam sięgać do dziś to „Jedz, módl się i kochaj” Elizabeth Gilbert. Jeden z najważniejszych dla mnie fragmentów brzmi: „(…) musisz się nauczyć dobierać myśli tak samo, jak codziennie decydujesz, co na siebie włożysz. To umiejętność, którą możesz w sobie rozwinąć. Skoro tak bardzo ci zależy, żeby sprawować kontrolę nad własnym życiem, popracuj nad umysłem. To jedyne, czym powinnaś starać się sterować. Na resztę możesz machnąć ręką. Bo jeśli nie potrafisz zapanować nad swoim myśleniem, nigdy nie wygrzebiesz się z kłopotów (…)”.

I kolejny, ostatni na dziś: „(…) teraz jednak Swamidźi [guru, charyzmatyczny jogin] znalazł się w moim śnie, w pełni swych mocy stał obok mnie na plaży. Byłam śmiertelnie przerażona. Wskazał ręką nadbiegające fale i oświadczył poważnym głosem: „Masz wymyślić sposób, jak to powstrzymać”. Przerażona wyciągnęłam notes i zaczęłam rysować jakieś pomysłowe urządzenia, które powstrzymywałyby fale. Rysowałam solidne falochrony, kanały i zapory. Te moje wszystkie projekty były jednak głupie i bezsensowne (…), ale czułam, że Swamidźi mnie obserwuje, niecierpliwie i osądzająco. Wreszcie poddałam się. Żaden z moich wynalazków nie był dość dobry ani mocny, żeby powstrzymać te fale. Wtedy usłyszałam śmiech Swamidźiego. Podniosłam wzrok na tego drobniutkiego Hindusa w pomarańczowych szatach, a on zaśmiewał się do rozpuku i zgięty wpół ocierał z twarzy łzy radości. „powiedz mi, moja droga – odezwał się i wskazał ręką ten ogromny, potężny, rozkołysany ocean – powiedz mi, jeśli jesteś tak uprzejma….jak ty chciałaś TO powstrzymać?”.  

Ciąg dalszy nastąpi…

Ps. Na pięknym zdjęciu Cortona, Toskania, 2023, autor: Patryk Szadkowski

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *