Jesień i zima w winnicy

Lubię ten moment, kiedy winnica zasypia, leniwie pokłada się i ogołaca 
z liści. Jakby nic już nie musiała. Zrobiła swoje i teraz błogo poddaje się grawitacji.

Liście nie przeszkadzają, owoce nie ciążą…..  jest tylko krzew, pień, który, by przygotować się do kolejnego sezonu, musi nabrać energii, sił. Kocham ten widok. Ale nie jest to tylko kwestia wzroku. Ba! ja to czuję……

Od środka. Utożsamiam się z tym krzewem i czuję, że mogę opuścić ramiona i głębiej odetchnąć. Też, jakby mi ktoś pozwolił 😊. I znów uczę się z natury. Pozwalam jej dość do głosu.  

Tak jest na polu. A winiarnia? ta tętni życiem. Jest mnóstwo pracy ale też ekscytacji, prób nowych win,  łączenia smaków… I decyzje. Czy zostawiamy wina jednoszczepowe, czy blendy….. jeśli tak, jakie, w jakich proporcjach…

I love this job.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *