Aju…co?, czyli co nowego u winiarki



Nie pisze, nie dzwoni, nie odpisuje…..[kto? winiarka].. no może niezupełnie tak było, ale jest w tym ziarnko prawdy. Od marca na dobre i lepsze, pochłonęła mnie ajurweda. Wiem, wiem doskonale. Nie wszyscy wiedzą o co chodzi. Wiem, bo jak zaczynam o tym, pada pytanie z dość sporą nutą zdziwienia i niepewności w głosie: aju..co? I zanim sięgnięcie do google, po krótce spróbuję temat przybliżyć. To najstarsza, mająca przeszło 5 tys. lat nauka medyczna a w 1978 r. WHO uznało oficjalnie ajurwedę za system medyczny. To definicja ale ajurweda przede wszystkich „mówi” jak żyć…zgodnie ze swoją naturą urodzeniową. Dlaczego to tak ważne (wiadomo, każdy z nas jest inny ot odkrycie Ameryki) i czy możliwe? Możliwe, bo ajurweda traktuje każdego indywidualnie i to dosłownie. Co ważne obejmuje człowieka holistycznie, bo bierze pod uwagę i duszę i ciało i zmysły, umysł i środowisko życia. Już nawet pisząc to czuję ulgę, a Ty jak czytasz też? Lecz myślę teraz czy to ulga? Raczej takie poczucie zaopiekowania.

Hola hola! Jeśli czujesz bądź myślisz, że mam „coś” do medycyny konwencjonalnej, to pada moje stanowcze NIE! I absolutnie nie chcę takiego wydźwięku. Leki ratują nie tylko mnie. I lekarze. W sumie to jakby ajurweda była jogą a medycyna konwencjonalna - bieganiem. Raz wybiorę jedno, raz drugie. Innym razem zrobię oba ćwiczenia.

Wracając do mojego aju. To fascynujące, już po kilku miesiącach nauki w szkole ATMA Ajurweda, gdzie zajęcia odbywały się z lekarką z Indii, widzę związki przyczynowo- skutkowe z dolegliwościami, ze stylem życia, czuję bardziej co mi służy i co powinnam ograniczać, chociaż ogólnie mówi się że jest zdrowe. Co jest w tym piękne i mnie krzepi, to fakt, że ajurweda nie jest ortodoksyjna w swoich naukach i zaleceniach i polega na energii środka… jakby człowiek wracał do źródła…, do prostego jedzenia, i ogólnej prostoty, którą chyba ciut lubimy sobie komplikować?

Zaczynam rozumieć dlaczego jednemu służą pomidory innemu nie, czemu ktoś musi jeść gotowane, ciepłe jedzenie, inny będzie zdrowy na surowiźnie, czemu jednej osobie służy masło a dla drugiej taka sama porcja wywoła dolegliwości…. Czuję, obserwuję, praktykuję… Mamma mia! Piękne to!

Ajurweda to też styl życia….a może przede wszystkim. Czucie siebie, swojego ciała, słuchanie duszy. I wcale ale to wcale nie polega to na zamknięciu się w odosobnieniu w aśramie i siedzeniu całymi dniami na poduszce medytacyjnej. To tylko lekka zmiana optyki i zadbania o siebie. Co więcej, produktem „ubocznym” jest rezygnacja z wielu kosmetyków na rzecz naturalnych produktów, nierzadko spożywczych. Moim marzeniem jest przejść drogę, by być terapeutą ajurwedy… to jeszcze trochę. Póki co, we wtorek zdawałam egzamin na I stopień – konsultanta ajurwedy. Czy z sukcesem? Czekam na wyniki. Trzymajcie kciuki.  

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *