Langwedocja

Nie tak słynna jak Prowansja czy Burgundia, ale magiczna. Baśniowa nazwa niczym z Andersena…i całkiem prawdziwa. Kraina historyczna na południu Francji, między Pirenejami, Masywem Centralnym, Rodanem i Morzem Śródziemnym. Dodam szczyptę magicznego zaklęcia mówiąc, że jest ona częścią Oksytanii a rodzimym językiem jest właśnie oksytański, język trubadurów, który ponoć, odegrał wielką rolę w rozwoju poezji katalońskiej, hiszpańskiej i francuskiej. Viola albo jak kto woli włala!

Muszę przyznać, że przez chwilę miałam zawahanie czy śnię czy jestem w Langwedocji, a może sama, gdzieś wymyśliłam sobie tę nazwę?

Niewątpliwie to region winiarski, winnice tworzą znaczną część krajobrazu a krzewy cieszą oko… Podobne wrażenia można mieć degustując tutejsze wina, tyle że pracują tu już inne zmysły…. Tak, tak….pracują… 😊 winiarze powtarzają, że to ciężka praca. I należy się z tym zgodzić. Czy ktoś ma inne zdanie?

Degustacja 10 win nie była wyzwaniem, o nie! Świetne biele, szczególnie te chwilę beczkowane, głębokie ale nie przesadnie ciężkie czerwienie no i boskie róże! Co się stało, że w tym roku róże skradły moje serce? Co więcej, cudne róże również z odmian hybrydowych, co po raz kolejny dowodzi (a ile tych dowodów musimy mieć, żeby być przekonanym?), że wino ma być po prostu dobre i smakować. No i na końcu mus, i tu, uwaga, lekkie, minimalne rozczarowanie, bo przecież jesteśmy we Francji i spodziewaliśmy się efektu „wow”. Lekki cukier nie dopełnił wina z wydaniu Extra Brut i nie zbudował oczekiwanej struktury. Doznania degustacyjne wspaniałe, obsługa wspaniała, miejsce wspaniałe!     

Ciężka ta robota! I jeszcze raz pytam, czy ktoś może ma inne zdanie? 😊

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *